Poprawiony: piątek, 09 grudnia 2011 20:09 Wpisany przez Natalia Krzesińska niedziela, 01 maja 2011 13:34
Rodzice dzieci najpierw wyjaśnili im, że pojadą obejrzeć zwierzęta, a potem pokażą im ich nowy dom. Następnie wrócą do sklepu i kupią dzieciom upragnionego pupila.
Ich nowy dom znajdował się na ul. Tytańskiej 202. Był średniej wielkości z balkonem. Jego ściany były otynkowane, ale nie pomalowane. Do drzwi prowadziły betonowe schody, które już się kruszyły. Trawnik był nieprzystrzyżony, przez co cały dom sprawiał wrażenie starej, zarośniętej chaty.
-
To ma być nasz dom? - spytała z niechęcią w głosie Jessica.
-
Tak. Tylko tak wygląda na zewnątrz, podobno w środku jest bardzo przyjemnie. - starała się uspokoić obawy córki pani Nioszyńska, ale w głębi duszy też miała obawy.
-
Czemu „podobno”?! Widzieliście ten dom w środku prawda? - zapytała z nadzieją w głosie Jessica.
-
Zaraz go zobaczymy, ale jeśli nie podoba Ci się Jessico to możesz... - nie zdążył dokończyć tata, bo córka weszła mu w pół zdania:
-
Dobrze, już dobrze. Przepraszam – powiedziała Jessica od niechcenia.
-
To dobrze – zakończył tata.
Rodzina wchodząc do domu zastała podobny widok jak na zewnątrz – kolory ścian były wyblakłe, Tynk odrywał się od ścian i sufitu. Gdy weszli na drewnianą podłogę w salonie, usłyszeli nie miły dźwięk, który przypominał odgłos kroków za sobą, a że wszędzie meble były ciasno poukładane pod ścianami, w kątach i było dużo wolnej przestrzeni tworzyło się echo. Dom na zewnątrz, jak i wewnątrz wyglądał jak stare zamczysko złego rycerza albo czarownicy. Domownikom od razu się nie spodobał, jednak musieli tam zamieszać, bo nie mieli tyle pieniędzy, żeby kupić nowy dom, a tego nikt nie chciał kupić – teraz rozumieli dlaczego. Obejrzeli resztę domu – wszystko wyglądało tak samo oprócz strychu. Tamto miejsce wyglądało jak pobojowisko – wielka dziura w dachu, porozrzucane sprzęty, ściany poprzecinane po równej linii jakby ktoś za jednym zamachem wbił topór w ścianę. Rodzice zakluczyli go i zabronili tam chodzić dzieciom.
Jessica dostała jeden z siedmiu pokojów. Był tak samo zimny jak inne. Miał jedno duże okno, które było nieszczelne, bo w pokoju było bardzo zimno. Wszystkie przedmioty, meble były ponakrywane białymi prześcieradłami. Dziewczyna z mozołem zabrała się do ściągania ich. Kiedy odkryła ostatni mebel, stolik, znalazła na niej starą książkę, była taka zmęczona i rozkojarzona, że nie zauważyła tego, że jest stara i przypominająca strych. Zaraz po rozpakowaniu swoich rzeczy, choć tylko upchała je w największej szafie zeszła na dół. Tam zastała resztę rodzeństwa i rodziców – oni też wepchnęli rzeczy do jednej szafy i zeszli na dół. Mieli jechać do sklepu zoologicznego.
Penelopa jak się w samochodzie okazało – miała gorszą sytuację od Jessiki. Jej okno było całkowicie wybite, a drewno spróchniałe.
Norbert miał najlepszą sytuację – wszystko był na swoim miejscu i nic nie trzeba był naprawiać.
Kiedy dojechali na miejsce nikomu się nie spieszyło. W sklepie rodzice kupili Norbertowi papugę i świnkę morską – wspólne zwierzątko. Następnie udali się do schroniska, bo Penelopa koniecznie chciała psa. Wybrała labradora. Od razu nazwała go – Gotim. Jessica chciała konia, ale teraz rodzice nie mieli tyle pieniędzy, żeby kupić konia. Musiała poczekać.
Po powrocie do domu, zauważyli, że są tam trzy szopy – tylko jedna, popadająca w ruinę do niczego się nie nadawała. Magdalena od razu pomyślała, że w jednej mógłby mieszkać konik Jessiki, a druga za składzik. Zaraz po powrocie zebrali naradę w pokoju rodziców (zawsze tam się odbywały).
-
Zdecydowaliśmy, że w pierwszej szopie możliwe, że będzie mieszkał kucyk Jessiki, a druga posłuży nam za składzik – wyjaśniła mama.
-
Dobrze - zgodziły się dzieci.
-
Nasz nowy dom przemalujemy na kolor błękitny i spróbujemy odnowić. Jessica, Penelopa będziecie musiały spać w swetrach i pod kołdrami i kocami - tłumaczyła mama dalej.
-
Jak daleko będziemy mieli do szkoły? - zapytała Penelopa.
-
Będziecie szli trochę dłużej – oznajmiła wymijająco mama.
-
Czyli...- Jessica nie dawała za wygraną.
-
Dziesięć minut dłużej – ucięła mama.
-
Tak długo?! - wykrzyknęła Jessica.
-
Cicho! I tak przepiszemy was do nowej szkoły. Dobranoc – skończył tata.
-
Dobranoc – odpowiedziały zdenerwowane dzieci.
Były złe i uważały, że to strasznie nie fair.
Dzieciom rozpakowywanie zajęło całą sobotę i niedzielę. Następnego dnia po szkole rodzeństwo poszło obejrzeć cały dom „do końca”, ponieważ przez te dwa dni, nie mieli dużo czasu by go obejrzeć dokładnie.