Poprawiony: piątek, 09 grudnia 2011 20:09 Wpisany przez Natalia Krzesińska niedziela, 01 maja 2011 13:34
Jessica weszła na strych. Nogi miała jak z waty. Rozejrzała się po starym, zniszczonym i zaniedbanym pomieszczeniu. Na wielu meblach były białe narzuty, których państwo Nioszyńscy nie zdjęli po przeprowadzeniu się. Na małym stoliku i kufrze, które nie były nakryte było widać kurz i liczne oznaki starości. Niepewnie zrobiła krok w stronę strychu; gdy przekroczyła próg, do jej uszu dobiegł nie miły dźwięk skrzypiącej pod jej stopami podłogi. Mimo tego postanowiła, że przezwycięży swój lęk i wejdzie dalej. Najbardziej chciała dowiedzieć się co przed chwilą tak sapało... Dopiero teraz, kiedy się wyciszyła zdała sobie sprawę z tego, że sapanie nie ustało, a w miarę jak się zbliżała do północnej ściany strychu, nasilało się. Pierwszym odruchem Jessiki była ucieczka; bezwiednie zrobiła kilka kroków w tył. Dopiero po chwili udało się jej zapanować nad swoimi emocjami i odruchem ucieczki. Bardzo zdziwiła ją reakcja jej samej na na te dźwięki, przecież nie raz słyszała dziwne, nieznane dźwięki. Raz okazało się, że autorem dziwnych dźwięków są ptaki, albo sapiący niedźwiedź; w tamtych sytuacjach nie bała się tak bardzo mimo że także była sama na terenie, którego nie znała. A może bała się dlatego, że znała ten dom i nigdy nie znalazła w nim nic dziwnego oprócz dziwnej księgi o magii. Może w tym momencie nie miała pomysłów co to mogło być? W tamtych sytuacjach miała podejrzenia, co to może być; teraz kiedy była na terenie, który teoretycznie znała nie miała zielonego pojęcia co mogło sapać. Przecież to dość duże zwierzęta i ludzie sapią. A przecież nie było im wiadome żeby mieli w domu nieproszonego gościa. Jej przemyślenia przerwał cichy pisk i ruch przy starej i zniszczonej (tak jak wszystko) wersalce. Dziewczynka zaczęła nierówno oddychać ze strachu. W końcu zebrała całą odwagę jaką miała w sobie i wolnym i niepewnym krokiem zaczęła iść w stronę wersalki. Okrążyła ją i stanęła kilka metrów od niej przy ścianie, skąd miała dobry widok na to co była między ścianą i wersalką. Na chwilę wstrzymała oddech. Kiedy za stojący nieopodal mebel zobaczyła... Nie, przecież to niemożliwe. Dziewczynka z niedowierzaniem przetarła oczy, a kiedy upewniła się już, że wzrok jej nie zawodzi odsunęła się jak najciszej potrafiła, żeby sapiące smoczątko jej nie zauważyło. Ale ono w dziwny sposób zaskrzeczało i zaczęła iść chwiejnym krokiem w jej stronę. Mały smok był odziany w niebieskie pióra. Chodził na czterech łapach i miał dziwny kształt pyska. Dziewczynka głośno przełknęła ślinę i z przerażeniem rzuciła się do starych drzwi. Przez chwilę zamykała drzwi, bo ręce trzęsły się jej ze strachu. Od razu pobiegła do swojego pokoju, nawet nie odpowiadając na pytania zdziwionych rodziców. W pokoju wciąż drżącymi rękami pośpiesznie wyjęła księgę. Cała w nerwach zaczęła przewracać strony, ponieważ wygląd smoka kojarzył jej się z wyglądem niektórych smoków z tej księgi. Po chwili usłyszała pukanie drzwi. Nie odpowiedziała. Dopiero po chwili zrozumiała, że to jej mama. Chciała już odpowiedzieć, ale mama ją uprzedziła:
-
Wszystko dobrze Jessico? Mogę wejść?
-
Tak – powiedziała pośpiesznie kryjąc księgę pod poduszką – nic mi nie jest.
-
Co się stało? Byłaś strasznie przestraszona- powiedziała pani Nioszyńska wchodząc do pokoju córki.
-
Po prostu przestraszyłam się cienia.
-
Na pewno? - zapytała podejrzliwie pani Noszyńska.
-
Tak. To ja już się położę, dobrze?
-
Dobrze – przytaknęła pani Nioszyńska głęboko zastanawiając się co mogło aż tak wystraszyć jej córkę, bo przecież była najbardziej charyzmatyczna z całej rodziny, ale na ten moment wolała jej jeszcze bardziej nie denerwować pytaniami.
Jessica przebrała się w piżamę, wyjęła księgę spod poduszki, przełożyła ją do kuferka i poszła spać...